niedziela, 25 listopada 2012

Obiecana notka Nioche.

Dobrze niektórym znany wilkołak nareszcie raczył spisać swoje ,,dane'' , by stać się prawdziwym członkiem SZK, bo oczywiście wcześniej mu się nie chciało.

Imię: Noche

Pełne imię: Spirito Noche Guerrero- Spirito Noche Wojownik.

Wiek: Trochę powyżej 20 lat.

Wzrost: 2 m- 2,10 m. 
 
Rasa:Anioł. Najczęściej w wilkołaczej postaci.
 
Przezwiska: Najbardziej popularne i chyba jedyne to Nioche 

Partnerka: Deces c:

Hierarchia:Samiec Alpha 2 oraz Wojownik. Chce się starać o Głównego Wojownika.

Charakter: Od czego by tu zacząć...Może od plusów jego charakteru. Nioche jest zabawną istotą. Lubi towarzystwo swoich przyjaciół, jak i poznawanie nowych znajomości. Nigdy nie rozwiązuje kłótni przemocą. Gadatliwy( czy to plus? x3), głupkowaty chwilami ale i rozsądny...Też chwilami... Noche najczęściej jest spokojny, acz zdarzają się te złe dni, kiedy strzela focha.

Historia: Nowi nie znają, przyjaciele owszem. Kto ciekawy, zapraszam na herbatę, opowiem...

Opis wyglądu: Jako wilkołak Noche ma zielone oczy, białe, lekko poszarzałe futro i dziwną, lwiopodobną kitę. Nie da się również nie zauważyć pary skrzydeł w kolorze jego futra. Dość długie uszy, zakończone czarnymi frędzlami, niczym u rysia.
Jako człowiek Noche jest dwumetrowym, czarnowłosym, młodo wyglądającym chłopakiem. Ba, nawet mężczyzną.. Ma bladą karnację i niebieskie oczy. Oczywiście nie brakuje mu i w tej postaci skrzydeł, które w tym wypadku są czarne. Ubrany najczęściej w czarne, bądź granatowe ciuchy, zazwyczaj bluzki z krótkim rękawem, albo po prostu podkoszulki. Spodnie to najczęściej zwyczajne, męskie dżinsy. Nosi również tajemniczy tatuaż na prawym ramieniu. Jako iż jest to anioł, na szyi nosi wisiorek z krzyżem.

Inne: Z reguły nie ma żadnych nadprzyrodzonych zdolności, poza tym, że potrafi przywołać miecze. Kiedy to robi, otacza go niebieska aura, łudząco podobna do ognia. Posiada również niezwykłą błękitną krew.


Wilkołak:


 Człowiek:

 

" To światło co miga raz na sto lat "


Allexandra Xanity de lame| Xan , Allex | Biała śnieżka | 2  / 18 lat | 20 - 12 | Ona | Lis polarny / Człowiek| Wojownik , Szpieg | Wolna . Hetero | E-mail oemdzi21@gmail.com lub allexandradelame@gmail.com |

Miłość.

Co to jest ? Miłość miłość ... 'Pomyślała' . Miłość to jest takie coś, czego nie ma. To takie coś, co sprawia, że nie ma litości... To tak jakby budować dom i palić wszystko wokół... Miłość to jest słuchanie pod drzwiami, czy to jej buty tak skrzypią po schodach, miłość jest wtedy, jak do czterdziestoletniej kobiety wciąż mówisz "Moja Maleńka" i kiedy patrzysz jak ona je, a sam nie możesz nic przełknąć... Wtedy, kiedy nie zaśniesz, zanim nie dotkniesz jej brzucha... Wtedy, kiedy stoicie pod drzewem, a ty marzysz, żeby się przewróciło, bo będziesz mógł ją osłonić... Czyli to jest uczucie . Jest piękne lecz czasem może cię zranić .
Zwą mnie Xanity Morte . Tak prawda to imię i nazwisko jest me lisie . Jestem lisem odmiany polarnej . W mych żyłach płynie szlachecka krew lisa polarnego . A co najgorsze me futro nie zmienia koloru . Czemu najgorsze ? Ponieważ gdy jest zima powinnam mieć białe by się wtopić w tło . Dzięki temu przeciwnik nie zawsze może dostrzec zdobyczy . A gdy nadchodzi wiosna zmienia się na ciemniejsze . Lecz za to zostałam obdarzona szybkim biegiem wyostrzonym węchem jak i słuchem. Mam już Dwa lata . Mam przemianę w człowieka . Ma przemiana zwana jest Allexandra de lame . Jest pochodzenia Rosyjskiego . Ma kruczo-czarne włosy i soczyste zielony oczy . Za zwyczja w czarnej sukni z maską . Ma swego ulubieńca . Nazywa się Ros . Jest klaczą fryzyjskiej rasy. Jest dość szybka i silna . Bardzo dobrze się spisuje jeśli chodzi o zwiad ( czyli jak na przykład można mi zlecić sprawdzenie jakiegoś zakątka Terenów SZK lecz to nie jak patrol i zadanie na jakąś tam główną range . Ale wiadomo że nie będzie takiego zlecenia .). Koń pochodzi z Francji . Został przeniesiony do tego kraju i wyszkolony . Jeśli go zawołasz a cie posłucha to przybędzie szybkim cwałem . Nie zawsze słucha nieznajomych . Cechy charakteru chcesz me wiedzieć . Widać że już zaczynam przynudzać 'Zachichotała ' Jak i postać ludzka jak i lisia mają podobne do siebie charaktery . Zaczynając od mej lisiej . Tak Xan dużo przeżyła jako lis . Była wiele razy na włosku życia i śmierci ale jak widać jeszcze nie zmarła . Często się dziwnie zachowuje . Jest otwarta na wszelką przyjaźń jak i miłość . Jest bardzo miła jeśli chodzi o nieznajomych i innych członków stada . Lubi się drażnić . Teraz charakter mej przemiany . Ta o to osoba o delikatniej lecz za szybko jej nie zrani . Jest lekko zakłopotana . Powoli sama zamyka się w sobie . Za bardzo nie lubi rozmawiać . Jak się ją lepiej pozna to jest otwarta na znajomość . Bardzo miła bywa . Tak chaotycznie to powiedziałam 'wzdych' . Lecz powtarzać się nie będę . Umiejętności mych postaci ... No to tak Lis jest bardzo dobrym szpiegiem . Węch wyostrzony , uszy działają jak radary . Wszystko wychwycą co jest na powierzchni ziemi w odległości ok. 50 m . A jeśli chodzi o człowieka . Allex jest bardzo dobrą łuczniczką . Za bardzo nie potrafi walczyć mieczem . Ma miecz przy sobie lecz używa go do dobijania innych lub po prostu na zapas jak komuś by się zniszczył lub coś innego . Jesli chodzi o ich historie , to opowiem tylko to co było najważniejsze w ich życiu...
Biało-szara lisiczka szła przez mroczny las . Sama nie wiedziała gdzie jest . Rozglądała się raz w lewo raz w prawo  . Tak na prawdę wyglądała na przestraszoną lecz się nie bała . Jeszcze w tedy miała pogorszony słuch i węch a raczej tylko węch prawie nic nie czuła . Wreszcie usłyszała tylko cichy brzdęk . Odwróciła się i w jej ciało wbiła się mała strzałka z lekiem usypiającym . Zanim ta wyciągnęła strzałę już spała . Czuła tylko przez chwilę że ktoś ją niesie . Po 1 dniu ta sie wreszcie obudziła w jakimś dziwnym miejscu . Zamrugała parę razy by wyostrzyć wzrok , a gdy to już zrobiła zobaczyła że jest w jakieś klatce . Była jakaś błękitna woda i mięso . Z powodu tego że przez okres 3 miesięcy jadła tylko małe stworzenia jak bażanty i biegła z małymi przerwami na napojenie i zjedzenie złapała się mięsa i z apetytem to zjadła . Po wielkim posiłku zachciało jej się pić więc napiła się trochę ale po tym usłyszała jakieś szepty. 
-Jesteś pewien że to stworzenie jest godne i odporne na ten zabieg ? - odezwało się coś co przypominało jak straszliwa chrypa tylko nie męskim tonem lecz damskim .
- Tak pewny jestem w 100% - niski bas mężczyzny . 
-No to jak tak . Pamiętaj ... Ten gatunek stworzeń jest pod ochroną jeśli ono zginie będziemy bulić pieniądze albo jeszcze gorzej za kraty pójdziemy . - zapewniła go wyższym tonem .
Drzwi zaskrzypiały , a przez nie weszło dwojga ludzi . Jedna stara kobieta i mężczyzna . Otworzyli klatkę i kobieta wzięła mnie na ręce. Pogłaskała mnie chwilę bym się uspokoiłam a gdy to już nadeszło zaprowadzili mnie do takiej dziwnej sali gdzie leżała tabletka i młotek . Mężczyzna wszedł do tej sali rozdrobnił tabletkę i pozbierał okruchy .  Kobieta mnie wsadziła do sali i zamknęła drzwi . Okruchy z tabletki zostały wsypane do jakiegoś spryskiwacza i włączyli . Jakaś woda mnie ochlapała po całym ciele . I w tedy . Zmieniłam się po raz pierwszy w człowieka . Kobieta i mężczyzna uradowani przytulili się i pocałowali . Stara kobieta zmieniła się w normalną młoda kobietę . I w tedy zrozumiałam że to byli jedni z naukowców którzy dają różnym zwierzętom moc do przemiany . Uśmiechnęłam się lekko po czym oni mnie wypuścili ja zmieniłam się w lisa wskoczyłam na kobietę i ją liznęłam ona się zaśmiała i powiedziała 
- Witaj Allexandro Xanity de lame . Jesteśmy w Rosji zaraz przeniesiemy cię niestety do jednych z zakładów i tam będziesz się uczyć łucznictwa - powiedziała z lekkim uśmiechem lecz w jej oczach było widać smutek ...

I Tak oto był mój dzień . Gdzie mogłam wreszcie normalnie funkcjonować . I tak kończę swe przemówienie . ' skinęła łbem po czym zmieniła się w człowieka zawołała konia który lśnił w świetle promyków słońca i pogalopowała w siną dal.


{ Zgubicie się pewnie bo ja Kp pisać nie potrafię . Jak widać całkiem zmieniłam me postacie lecz są jednak podobne do siebie } 

sobota, 24 listopada 2012

...

-W sumie, to tak nie może być. Wiadomo, że jedno się zaczyna, a drugie kończy. Jednak jeżeli na czymś komuś zależy, to ta rzecz możę przetrwać na zawsze. Nikt nie musi o niej zapominać, nawet jeśli dawno nie będzie istnieć. Zawsze powinna zostać w saszych sercach i na samo wspomnienie o niej powinniśmy przypominać sobie, te wspaniałe czasy, gdzie wszyscy razem bawili się beztrosko i grali w jakieś głupkowate gry typu "CZOP". To wszystko już było i pewnie nigdy nie wróci. Czy pamięć o SZK tak właśnie przetrwa? A może już to się stało? Nasze stado już umarło i tylko będzie w naszych wspomnieniach... A może uda się jeszcze odrodzić i zacząć wszystko od początku? To zależy od nas... Od wszystkich, który należą do SZK. Ale czy ktoś tego chce... Może po prostu to Stado jest na tyle beznadziejne, że od samego początku było przeznaczone mu zniknięcie w odmętach niepamięci. Nic niewiadomo nam o tym. Może po prostu Alpha tego stada jest beznadziejna i nie wywiązuje się dobrze ze swych obowiązków. Taa... i jeszcze do tego mówi w trzeciej osobie. - prychnęłam sfrustrowana i spojrzałam na Kagai. Leżałam gdzieś w lesie na mchu. Byłam w przemianie dziewczyny. Prowadziłam nudny monolo na moim brzuchu leżał przerośnięty kot. Gładziłam powoli jego miękkie futro. Czułam się cały czas beznadziejnie. W mojej głowie panował totalny chaos. Wesołe wspomnienia z czasu, który był niecały rok temu powracały. Wydawałoby się, że to było tak dawno, a jednak...- SZK ma niecały rok... -mruknęłam cicho i zamknęłam oczy. Dałam ponieść się emocją. W moich myślach powoli pojawiały się mgliste wspomnienia. Założenie Stada... Gra w różne głupkowate gry z Deces, Justi i resztą... Chodzenie z Mat'em... Rozwalenie łapy, gdy Koy na mnie skoczył... Wpadnięcie do dołu, a potem wyciągnięcie z niego dzięki Koy'owi i znowu rozwalenie łapy... Dostanie Oasisa od Decu.... Skakanie z wodospadu... Rozwalenie łapy chyba już po raz setny... Dołączanie nowych osób... Buka.... Czarno-pomarańczowe pudełeczka z napisem Orange... Dołączenie Apayan... Latający Oasiu... I tyle innych beztroskich wspomnień...- Ta cała sielanka jednak nie wróci.... -stwierdziłam smutnym głosem sama do siebie. W moich oczach pojawiły się ponownie łzy. Ostatnio dużo płakałam. Za dużo.





[Znalazłam to coś... Stare czasy... ]

---------------------------------------------------
Stwierdzam brak weny i pisanie bez sensu i składu... -,-

wtorek, 20 listopada 2012

Kartka z pamiętnika Apayan...



Dziewczyna o długich, rudych włosach i cerze w kolorze kości słoniowej weszła na polanę i rozejrzała się z cichym westchnieniem.  Jak zwykle nigdzie nie dostrzegła żywej duszy, nawet leśne zwierzątka zaczęły omijać to miejsce. Raz na jakiś czas może ktoś się tu pojawił, jednak… Co z tego? I tak siedzieli cicho, lub prowadzili sztuczne rozmowy, aby tylko… To miejsce nie było już takie jak kiedyś…
Mrucząc pod nosem jakąś piosenkę wyciągnęła z torby zeszyt oprawiony w skórę, obszytą srebrnymi nićmi.  Otworzyła gdzieś przy końcu, przebiegając tylko wzrokiem po czarnym atramencie, którym gęsto zapisane były stronnice owego zeszytu, który robił za pamiętnik rudowłosej.  Usiadła po turecku pod drzewem, wyciągnęła wieczne pióro i przygryzła dolną wargę, jakby zbierając myśli, po czym przelała wszystko na papier, jakby tylko w ten sposób była w stanie dać upust emocją.

Drogi pamiętniku,
tak dawno już tu nie pisałam. Tak dawno nie trzymałam pióra w ręce, nie czułam potrzeby wylania swoich myśli na kartki. Nie potrzebowałam tego, miałam Tu wszystko, co mogło mi zapewnić spokój ducha, ludzi, z którymi mogłam porozmawiać. Zawsze mogłam się zwierzyć, idąc tu już w lesie słyszałam gwar dochodzący z polany… A teraz? Pustka. Cisza wypełnia mnie od środka i nie chce wyjść… Lub może raczej odwrotnie. Jest wszędzie i chce wejść do mojego ciała. Nie widzę potrzeby przychodzenia tu, przecież już nikt tu na mnie nie czeka, a jednak… Coś przyciąga mnie do tego miejsca, niewidzialna nić, która związała mnie z tymi drzewami, tym wodospadem, polaną, lasem. Nigdy czegoś takiego nie czułam, nie wiedziałam jak to jest nie potrafić żyć bez jakiegoś azylu… Oazy spokoju, szczęścia. Teraz jednak, gdy patrzę na ten gasnący krąg drzew, umierającą trawę, przejmujące zimno. Razem z odejściem wiosny, i moje kochane Stado zaczęło się oddalać. Rozbiegło się po świecie, w poszukiwaniu własnego miejsca na Ziemi, a moje jest tu. Nawet jeśli zostanę tu sama jedna, wiem, że go nie opuszczę. Nie umiałabym, choć tak wiele razy poddawałam się próbie. Znalazłam tu to, czego szukałam przez całe życie. Przyjaźń. Miłość. Rodzinę. Kochany kąt, który mam nadzieję nigdy mnie nie opuści… Ale… Gdy teraz rozglądam się w poszukiwaniu tego, co przecież już mam, odkryłam, zdobyłam. Tego nie ma. Zniknęło, jakby rozpłynęło się w powietrzu. Gdzie oni są? Wiem, że nie jestem święta, nigdy nie byłam, ale… Jakim prawem zostaje mi powoli odbierane to co najcenniejsze? Dlaczego nie dane mi jest oglądać Jego uśmiechu, gdy chociaż przez chwilę dane mi jest go zobaczyć. Tak bardzo się boję… Z każdym dniem, z każdą chwilą mam nadzieję, że to wróci. Głupie zaloty, beztroska… Co się zmieniło? Ja? Oni? Nic? Nie wiem… Pragnę ich szczęścia. Jeśli naprawdę są szczęśliwi gdzieś tam, daleko od terenów Stada, dobrze. Niech idą, niech uciekają ile sił w łapach, ile powietrza w płucach. Jakby ich samo piekło z niebem goniło. Przecież niczego więcej nie chcę…  Ta bezinteresowna część mnie… Ta głupia altruistka pragnie, by żyło im się jak najlepiej. Tylko…  Czy warto? Dlaczego tak trudno mi pojąć, że widocznie oni już nie potrzebują kochającej rodziny, samotnicy… Zaczynam wierzyć, że jestem tylko głupią egoistką, myślącą tylko o sobie. Bo jak inaczej mogłabym to wytłumaczyć? Wiem, że beze mnie było by Mu lepiej, a i tak nie jestem w stanie go zostawić, choć próbowałam. Robię z siebie pośmiewisko przed całym Stadem, udając kogoś kim nie jestem. Głupią, nawiną nimfomankę… Po co??? Żeby zwrócić na siebie uwagę? Błazeństwem przyciągnąć ich tu na powrót? Bo jest rozrywka, zabawa… Na siłę robię wszystko by ich tu zakotwiczyć. Pragnę być matką jego dzieci, związać się z nim do końca świata, ale… On wcale nie musi tego chcieć, a moje wygłupy i robienie z siebie idiotki tylko pewnie pogłębiają Go w niechęci do mnie. Przyjaciele też w końcu odwrócą się od takiej szajbuski, bo każdy ma już dość takiego zachowania. Jak mam im wytłumaczyć, że wcale nie chcę taka być? Ale życie nauczyło mnie, że tak trudno jest znaleźć mi znajomych, że gdy już ich mam, robię wszystko by ich zatrzymać… A oni i tak odchodzą. Może nie ze względu na mnie, ale… Ja nie potrafię tego pojąć, zrozumieć. CZEMU NIE UMIEM ŻYĆ???
To jest złe, nie wiem już jak mam wyrazić swoją frustrację tym, co się tutaj dzieje. Chcę wrócić do domu, ale mój dom jest tu. Chcę żeby ktoś mnie przytulił, ale ich nie ma, a jeśli są…. Chcę… Chcę… Chcę… Chcę… A czego oni chcą? Czemu ich o to nie spytam? Bo nie umiem, bo ich już i tak nie ma! Parę miesięcy temu znalazłam miejsce idealne, nie zdając sobie sprawy z tego, że już umiera. A teraz co? Reaktywuje się? Odradza? Nie wiem. Już nic nie wiem, a tak bardzo nienawidzę żyć w niewiedzy…
Ale może ja już nie żyję? Chaos. Myśli kotłują się w mojej głowie jak bałagan… Nie wiem od czego zacząć, jak zamienić uczucia w słowa. Gniew. Frustracja. Złość. Żal. Tęsknota. Za dużo!!!
Nie daję rady, umieram psychicznie, choć ciało w formie… Czuję, jak coś we mnie pęka i wiem, że jak już ten dzban się stłucze, to wszystko się wyleje. I wiem, że wtedy ich zranię.. Zranię tych, których kocham… 

Głosy w mojej głowie,
 zwłoki leżą w rowie.
Duchy szeptają,
 zjawy mi na nerwach grają.
Koniec, koniec tego święta!
Brama do miasta już dawno zamknięta.
Koniec, koniec tej hulanki!
Niechaj dzieci wyjdą na domków ganki.
Przyjdę, wypatroszę a krew ulicami spłynie…
Nie ma życia w tej melinie!
Głosy krzyczą, trzewia rwą…
Kto uratuje biedną dusze mą?

Krzyknęła cicho i zamknęła pamiętnik. Dyszała urywanym oddechem, rozglądając się w popłochu.  Co się z nią dzieje? Nie wiedziała. Policzyła w głowie do dziesięciu, po czym zniknęła w cieniu drzewa.

poniedziałek, 19 listopada 2012

Opowiadanie...

Diabeł szedł przez las, oglądając się co chwila nerwowo za siebie. Nikt za nim nie szedł. Jakąś godzinę marszu od polany był mały placek trawy między drzewami, czekał tam na niego kary ogier z krwią cieknącą po dolnej wardze i podbródku. Shadziak założył na niego niesione ogłowie i zarzucił siodło, szybko dopiął popręg i wskoczył na jego grzbiet, zanim koń zorientował się, co się dzieje. Chrapnął, stanął dęba, diabeł krzyknął tylko:
- Cicho tam, na dole, Rodianie! - szarpnął wodze, munsztuk trzasnął o kły, Rodian zganaszował się mocno i posłusznie pogalopował naprzód.
Pole, dłuuugie pole, coraz szybciej i szybciej... 
Świat migał mu po bokach, nie próbował nawet skupiać trójkolorowych oczu na szczegółach, za dobrze znał tę trasę.
Przekroczyli prędkość dźwięku, rozmazana smuga na tle krajobrazów różnych krain, Shad przymknął oczy, wymawiając cicho formułkę, dokładnie artykuując ją przeciętymi blizną wargami. Wskoczyli w portal, błękitną masę, wypadając w zupełnie innym świecie.
Hamowanie na ryju, heble heble heble, stęp. Majzel sprawił, że Rodian machając łbem rozsiewał dokoła krople gęstej krwi. Shadziak westchnął nerwowo i dodał łydkę, mocne, potrzaskane kopyta pewnie deptały darń i gałęzie, przegniła, wilgotna, duszna czerń otaczała ich, pochłaniała, zrzucała na umysł ogromny ciężar smutku i melancholii.
Długo szli, rozglądając się uważnie diabeł upewniał się w przekonaniu, że nie pomylił wyjść z tunelu czasoprzestrzennego.
Avacard.
Kraina, w której wszystko się zaczęło... W której spłacał długi za wiedzione życie.
Śmiechy, rżenia, błyski... Tak. 
To tutaj.
Polana Dwunastu...
Diabeł zamknął oczy i popchnął Rodiana, pięknym paradnym kłusem wyciągniętym wjeżdżając w pole widzenia przebywających na polanie.
- Synnnuś! W końcu! - Shadziak zsunął się ze swojego ogiera, stając przy jego boku. Stał przed grupką koni... koni, tak, koni... i czuł się nieswojo. Fioletowy- ojciec. Błękitno-siwy- brat ojca. Skarogniady chudzielec- brat. Karoszka z kapiącą z pyska i kłębu krwią- siostrzenica. Gniadoszka, drobna, jeszcze dziecko, z ciałem pokrytym złotymi ornamentami... córka.
- Co postanowiłeś poświęcić, by dalej wieść to hulaszcze emocjonalnie życie CZŁOWIEKA? - zapytał poważnym, wyniosłym tonem siwek.
- Spierdalaj. - mruknął Shadziu, skupiając uwagę na ojcu. - Czego chcą?
- Duszy. Kolejnej duszy. Jeśli nie oddasz kogoś niedługo... wezmą Shocklet. - On, ojciec Shada, spojrzał wymownie na swoją wnuczkę.
- Znowu będą mi grozić jej utratą... - prychnął znudzony.
- Tak. No.. jest jeszcze Płacząca Krwią. - diabeł cofnął się o krok, wpadając na tylną nogę Rodiana.
- Nie oddam jej. Wiecie o tym. Nigdy.
- Twoja sprawa... - fioletowy odwrócił się i odstępował kawałek dalej. - Jeśli chcecie być osobnymi bytami, Shado, eS, Shady i ty, lepiej coś wymyśl.
- Tato... Nie możecie mi jej zabrać... - Shadziak podszedł za ojcem, załamując ręce. 
- Sam ją sobie zabierasz, wiesz o tym. - fioletowy pysk przerzucał liście, szukając czegoś. - Pierwszy, gdzie to schowałeś..? - mruknął do najstarszego syna. Skarogniady koń spojrzał na niego zaskoczony.
- Ja? Nie chowałem nic. Nie wiem. - krótka, pedalsko ścięta grzywa zakołysała się na jego długiej szyi.
- No kurna mać gdzieś tutaj... o, mam. - podał Shadowi mały zwój ściśnięty twardym sznurkiem. - Złam pieczęć i polej krwią znak wodny, jak znajdziesz duszyczkę.
- Jasne. - schował kartę do tylnej kieszeni dżinsów i włożył noge w strzemię. 
- Uspokój sygnały, chłopcze, wsłuchaj się w oddech lasu... - powiedział nieobecnym tonem siwek, Snow, mierząc wszechwiedzącymi oczami bratanka.
- Co jeszcze? - Shadziu naprawdę NIE LUBIŁ tych filozoficznych gadek. Za skomplikowana składnia jak na jego przeżarty morfiną i alkoholem mózg.
- Życie czeka i goni, a czas nie odsłoni tego, co za rogiem czai się... - zaintonował Snow, na sobie tylko znaną nutę.
- Jasneeee... - diabeł nie czekał, wskoczył na Rodiana, ogier chrapnął i przysiadł na zadzie, nienawidził bycia dosiadanym. - Dzięki za wieści, tato! - jeździec ukłonił się Oniemu.
- Nie ma problemu, synu. Ale weź od czas udo czasu zwerbuj nam jakąś ładną z drugiej strony lasu... - mrugnął do niego fioletowym okiem.
- Zobaczę co da się zrobić! - zawrócił w miejscu i puścił się galopem z powrotem. Ziemia za zadem Rodiana pękała z hukiem, darń osypywała się w otchłanie piekieł. - Szybciej szybciej, błagam, szybciej..! - błagał szeptem karosza, ten posłusznie przyspieszał, osiągnęli wkrótce prędkość odpowiednią, by skoczyć w portal.
Lądowanie w lesie Stada nie należało do najzgrabniejszych w ich życiach, Shadziak zarył nosem w ziemię, koń przetoczył się przez grzbiet i wstał, zdenerwowany i spieniony. Chłopak zdjął mu siodło, wierzchem dłoni chociaż trochę ocierając cieknącą mu na usta czarną krew i odpiął ogłowie, pęk pasków i dwa wędzidła zostały mu w dłoni. Ukłonili się sobie, po czym diabeł udał się z powrotem na polanę Kłów.
Jakaś duszyczka na odkupienie kolejnego miesiąca...
Chętni na gnicie w Piekle, do nogi, do nogiii...! zanucił, dziarsko maszerując do jednego ze swoich domów.





***



masz, Pay, jedno na miesiąc -.-
Nie umiem tak o nim pisać, co nie napisze, to nie ogarniecie D:

sobota, 17 listopada 2012

Ważne!

 Notka organizacyjna, kilka ważnych informacji i konkursik! Łiii i takie tam, co nie? xD
                                                      

                                          Drodzy członkowie Stada Zwierzęcych Kłów.

Pragnę przekazać wam kilka ważnych informacji...


1. Proszę o większą spinę i zaangażowanie się w życie stada. Tj. notki, wątki, czat i opowiadania. Informuję, że raz na miesiąc obowiązkowo należy dodać jakieś opowiadanie. Brak opowiadania = minus.
Na zachętę, pragnę dodać, iż opowiadania = plus. Widocznie trzeba przywrócić plusy i minusy, bo inaczej się nie zorganizujecie.
Dla przypomnienia:
15 + = Rada Starszych ( Rada Stada )
5 - = Wydalenie ze stada. *

2. Proszę wszystkich o podpisanie się pod notką, że ją przeczytali. Traktujcie to jako
Listę Obecności.
Wiem, że jesteście, ale to w gwoli formalności. Macie czas do 27. 11. 12r.

3. Jak wiecie, niektóre stada, a także blogi mają fabułę... Czy my też chcemy? Jeśli tak, to jaką? Piszcie w komentarzach. Może jakiś konkretny wątek przewodni?

4. Ogłaszam konkurs na ojca dziecka Apayan! Skubana  jest niewyżyta seksualnie a jej facet ma to gdzieś, zainteresowani pisać w komentarzach! **


5. Ludzie, ogarniamy dupy i gramy, bo jak stado upadnie to ja się załamię. Proszę więc o poinformowanie wszystkich, którzy jeszcze nie przeszli z onetu, że jeśli chcą niech piszą kp i dają e-mail'e.


                                                                       Pozdrawiam, samica Betha - Apayan.
* - Czekam na potwierdzenie Samicy Alpha.
** - Hahahahahaahahahahahahahahaahahahahaha.

środa, 14 listopada 2012

Światełko w tunelu widzi tylko ten, który potrafi patrzeć...


Imię: Hisshi
Nazwisko: NoSakebi
Znaczenie imienia i nazwiska: po japońsku oznacza Rozpaczliwe Wołanie
Zdrobnienie: Hishi lub Hou
Wiek: 18 lat
Data urodzenia: !7 maja
Płeć: Kobieta
Rasa: Człowiek
Hierarchia: samica Delta
Stanowiska: Wojowniczka, tropicielka i opiekunka młodych.
Stan cywilny: No cóż.... Zawsze byłam sama...
Charakter: Hou jest z pozoru dość nieznośną dziewczyną, ale jeśli już ktoś pozna to okazuje się że jest ona  miłą i sympatyczną dziewczyną. Ale należy pamiętać, że Hou zawsze miała przy sobie tylko swoją smoczyce Tie. Więc zapomniała już co nieco o przyjaźni z ludźmi.
Lubi: Słuchać opowieści, czytać książki i słuchać muzyki.
Nie lubi: Kiedy jest ktoś nachalny i kiedy ktoś się na nią obraża z byłe powodu.
Historia: Hou całe życie spędziła w lesie, gdzie poznała smoczyce o imieniu Tia. Zaprzyjaźniła się z nią jak z nikim innym. Zawsze wszędzie ze sobą chodziły i mówiły sobie największe sekrety. Kiedy zaczęła doskwierać im samotność postanowiły że spróbują znaleźć jakieś miejsce gdzie nie będą same. Później dowiedziały się o SZK, odnalazły je i teraz chcą przynależeć do niego, co chyba się im już udało.
Kontakt:
g-mail: HisshiNoSakebi@gmail.com


Towarzysz:
Imię: Tia
Znaczenie imienia: po japońsku oznacza Łza
Wiek: nieznany
Płeć: Samica
Rasa: Smok
Stan cywilny: Jest tak samo jak ja, sama.
Charakter: Tia jest bardzo miłą i przyjazną smoczycą. Czasami jednak jest bardzo nie przyjemna, ale jest taka tylko wtedy gdy ktoś ją obrazi lub powie coś czego ona nie lubi.
Lubi: kiedy ktoś ją chwali, opowiadać różne historie
Nie lubi: być krytykowana, być w centrum wydarzeń, gdy wytyka się jej błędy
Historia: Przepraszam, ale tego nie mogę powiedzieć, ponieważ sama nie znam jej historii. Nigdy żadna z nas nie dotykała tego tematu.