wtorek, 19 lutego 2013

Tirarira

Diabeł wszedł na polanę, pustą i smutną. Co z tego, że powoli zbliżały się roztopy i to zapewne było powodem tej przedwiosennej depresji, skoro stado, a raczej jego brak, tylko potęgowało uczucie osamotnienia i zapomnienia? Gdzie nie spojrzeć, widział tylko obrazy, wspomnienia, ognisk, jakiś zabaw, tarzania się w śniegu i podtapiania w wodzie.
Ścieżkę, na której uczył Deces jazdy na Rodianie.
Drzewo, z którego lubiła skakać na nieuważnych Kirley.
Wreszcie to, do którego kiedyś prawie przybiła go nożem Paya.
Co tu dużo mówić... cisza, spokój, depresja. Tak tylko można było nazwać nastrój, w jaki Shadziak wpadał, stojąc na skraju polany, omiatając ją wzrokiem w poszukiwaniu śladów obecności choćby Moki, choćby Sashy, która pewnie poszła gdzieś indziej. 
Czy tak miała zakończyć się świetność tego miejsca? Ciszą, wiecznym grobowcem, którego nikt nie ruszy, bo wciąż pojawiają się myśli, wciąż gdzieś głęboko tli się tłumiona nadzieja, że nie wszystko stracone? A jednak słowa i zachowania mówią co innego.
Łatwo jest skreślić wszystko, zmiąć kartkę, rzucić ją za siebie i mówić tylko: coś można by zrobić, coś trzeba by zrobić. Ale samemu nie robić kompletnie nic, by zmienić upadek, we wzlot. 
Każdy musi dotknąć dna, by porządnie móc odbić się w niebo.
Ale do tego odbicia się potrzebuje przyjaciół, osób, istot, czegokolwiek, co da mu powód, by mimo trudności, zgorzknienia i pośpiechu przystanąć na chwile, zebrać siły i z uśmiechem odwiedzić miejsce, bez którego przez choćby tydzień swego życia nie wyobrażał sobie istnienia. Wieczór bez pogawędki na polanie? Wieczór stracony!
Tak zapewne wielu z nas kiedyś uważało.
Szkoda, że zdania i poglądy się zmieniają, bo mieliśmy szanse stworzyć coś na miarę społeczności, w których już bywałem.
Wszystkie się rozpadły, ale nadal mam kontakt z niektórymi członkami, wiem, że nie porzucili myśli o zjednoczeniu, choć nie mają nawet chęci rozpocząć tego od nowa. 
Po prostu ktoś ich skutecznie zawrócił z tej kreatywnej drogi, zepchnął na szarą rzeczywistość, w której marzenia dokonują żywota w rynsztoku, a Powaga i Dorosłość, wartości, które tak naprawdę nie są bardziej materialne od Marzeń, przejmują niechcianą kontrolę nad jednostką.
Tego chcemy? Chcemy skończyć się i wypalić, jak MH? SM? FMH? Upadek tego drugiego z powodów osobistych boli mnie najbardziej, ale nie mam zamiaru się teraz nad tym rozwodzić.
Ja się nie poddaję, przychodzę tutaj, ale ilekroć tylko wiatr wita mnie delikatnym pocałunkiem w mój krzywy, pobliźniony ryj... odechciewa się starań, których nikt nie doceni.
Wiem, że alpha i beta mają dużo na głowie, wiem. 
Ja też mam, dużo na i dużo w. Jednak to stado, to miejsce, zawsze było... odskocznią. Odreagowaniem. Tutaj mogłem zapomnieć o tym, że jutro wstanie nowy dzień, którego nie chcę powitać, który powie mi 'dzień dobry!' z szerokim uśmiechem, po czym chluśnie w twarz pomyjami ze świniarni.
Czysto teoretycznie i w głębokiej przenośni.
Diabeł westchnął, usiadł na chwilę, po czym zaraz wstał. Nic tu po nim. Co wieczór odwiedzał polanę, widywał członków stada w okolicy, ale na ten mały łysy wycinek wśród drzew jakoś nogi i łapy ich nie przynosiły. Ciekawe, dlaczego?
Od prawie roku tutaj należę i kiedy pierwszy raz do was zawitałem, kiedy spotkałem Sashę (i jeszcze kogoś, kogo imienia jednak nie pamiętam) na polanie FMH i powiedzieli mi, że w ogóle istnieje coś takiego jak SZK... Przejdźcie się po polanach! Jesteśmy jednym z najdłużej trzymających się stad! Nie damy rady dalej? Czy naprawdę wierzycie, że z niektórych rzeczy się wyrasta? Może ja jestem dziwny, może mam nasrane pod czaszką, jak mawiała moja matka, ale... Dlaczego by nie spróbować odłączyć się z tłumu, nie pokazać, że nas stać na coś więcej, niż marudzenie i ciszę?
A może nas nie stać.
Może to tylko moje nikłe marzenia?
Tak, miewam problemy z zostaniem na polanie, czasem tajemna moc w postaci buntu łącza mnie wyrzuca, ale... Ostatnio nie ma po co zostawać.
A lista obecności nie mówi nic- bo co z tego, że ktoś się podpisze, jak nic innego nie robi? Ja nie mówię o płomiennych opisach jakże romantycznych przygód raz na tydzień, ale... trochę od siebie.
Już życzenia na Tłusty Czwartek podniosły mnie na duchu, muszę przyznać.

Alpho, Beto... róbcie, co chcecie. Zamknijcie nas, albo wygońcie; przekształćcie, zepchnijcie w niebyt dawnego ducha SZK, miejsca, w którym każdy mógł być kim i jaki chciał, a ograniczenia co do emotek, offtopu i przekleństw jakoś nie weszły w życie, bo jak widać, nie wyrzucono mnie ze stada, tak, jak z FMH.
Cokolwiek zadecydujecie - podporządkuję się wam.
Ale miejcie na uwadze, że są jeszcze tacy, który chcą bronić tego miejsca, i jeśli się ich o to poprosi, zrobią co w ich mocy, by wynieść to miejsce na szczyt.
Dziękuję za uwagę.

Rzucił niedopałek na ziemię, żeby wiedzieli, że tu był.
Zagwizdał.
Rodian przygalopował do niego i Shad wskoczył na grzbiet ogiera, ujmując w zamyśleniu sześć wodzy. 
Zniknęli między drzewami, tylko ślady nieokutych kopyt znaczyły trase, którą udali się do swojej, znienawidzonej, rzeczywistości...

5 komentarzy:

  1. "...który powie mi 'dzień dobry!' z szerokim uśmiechem, po czym chluśnie w twarz pomyjami ze świniarni.
    Czysto teoretycznie i w głębokiej przenośni."

    Jesteś pewny, ze w przenośni..? *uroooczy uśmieszek*

    A serio to siedzę i mimo wszystko wyję z tego kawałka. Od dzis staram sie meldować w każdy wt, czw, sob i nd, w piątek też często :33

    OdpowiedzUsuń
  2. <33
    no ja pon-piątek, z czego piątek tylko wtedy, kiedy Cel akurat nie przyjeżdża, a niedziele wtedy, kiedy akurat wyjeżdża <D
    ale poniedziałek-czwartek jestem tak długo, jak mi internet pozwala.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja będę wbijać, wtedy kiedy mama się nie wkurzy i nie wyłączy mi internetu, albo co gorsza zabierze mój modem do pracy... >.<

    OdpowiedzUsuń
  4. *łezki z oczu* Shaaadziaaakuuu ....

    Jako Betha oficjalnie informuje, że nie mam w dupie stada i kocham Was wszystkich... I ostatnio mnie bierze za dużo na takie rzyganko tęczą...

    Kiri, ogarnij mnie bo nie wiem co czynie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *ogarnia ja młotkiem, piłą mechaniczna (tą szwajcarską, co to na niej piszę, by nie zatrzymywać za pomocą genitaliów), śniegiem i ciastkami ryżowymi <33*

      Usuń