sobota, 24 listopada 2012

...

-W sumie, to tak nie może być. Wiadomo, że jedno się zaczyna, a drugie kończy. Jednak jeżeli na czymś komuś zależy, to ta rzecz możę przetrwać na zawsze. Nikt nie musi o niej zapominać, nawet jeśli dawno nie będzie istnieć. Zawsze powinna zostać w saszych sercach i na samo wspomnienie o niej powinniśmy przypominać sobie, te wspaniałe czasy, gdzie wszyscy razem bawili się beztrosko i grali w jakieś głupkowate gry typu "CZOP". To wszystko już było i pewnie nigdy nie wróci. Czy pamięć o SZK tak właśnie przetrwa? A może już to się stało? Nasze stado już umarło i tylko będzie w naszych wspomnieniach... A może uda się jeszcze odrodzić i zacząć wszystko od początku? To zależy od nas... Od wszystkich, który należą do SZK. Ale czy ktoś tego chce... Może po prostu to Stado jest na tyle beznadziejne, że od samego początku było przeznaczone mu zniknięcie w odmętach niepamięci. Nic niewiadomo nam o tym. Może po prostu Alpha tego stada jest beznadziejna i nie wywiązuje się dobrze ze swych obowiązków. Taa... i jeszcze do tego mówi w trzeciej osobie. - prychnęłam sfrustrowana i spojrzałam na Kagai. Leżałam gdzieś w lesie na mchu. Byłam w przemianie dziewczyny. Prowadziłam nudny monolo na moim brzuchu leżał przerośnięty kot. Gładziłam powoli jego miękkie futro. Czułam się cały czas beznadziejnie. W mojej głowie panował totalny chaos. Wesołe wspomnienia z czasu, który był niecały rok temu powracały. Wydawałoby się, że to było tak dawno, a jednak...- SZK ma niecały rok... -mruknęłam cicho i zamknęłam oczy. Dałam ponieść się emocją. W moich myślach powoli pojawiały się mgliste wspomnienia. Założenie Stada... Gra w różne głupkowate gry z Deces, Justi i resztą... Chodzenie z Mat'em... Rozwalenie łapy, gdy Koy na mnie skoczył... Wpadnięcie do dołu, a potem wyciągnięcie z niego dzięki Koy'owi i znowu rozwalenie łapy... Dostanie Oasisa od Decu.... Skakanie z wodospadu... Rozwalenie łapy chyba już po raz setny... Dołączanie nowych osób... Buka.... Czarno-pomarańczowe pudełeczka z napisem Orange... Dołączenie Apayan... Latający Oasiu... I tyle innych beztroskich wspomnień...- Ta cała sielanka jednak nie wróci.... -stwierdziłam smutnym głosem sama do siebie. W moich oczach pojawiły się ponownie łzy. Ostatnio dużo płakałam. Za dużo.





[Znalazłam to coś... Stare czasy... ]

---------------------------------------------------
Stwierdzam brak weny i pisanie bez sensu i składu... -,-

3 komentarze:

  1. Diabeł wysłuchał jej monologu, zresztą wcześniej już o tym przecież rozmawiali.
    - Ja tam uważam, że damy radę się utrzymać. Tyle stad upada, cichnie, po jakiś 2-3 miesiącach istnienia... nie, nie przypuszczam, żebyśmy upadli. Znam conajmniej 5 osób, które będą robiły co mogą, żeby utrzymac je przy życiu. - zaciągnął się skrętem. - Ale może to tylko głupia nadzieja, matka takich debili jak ja.

    OdpowiedzUsuń
  2. *krzyczy z przerażenia* Serek! NIe wolno ci się poddawać, nie wolno! Bo nie pokaże ci twojego ślubu! :D SZK nie upadnie musisz tylko zagonić wszystkich do roboty, tak jak ja na Crazy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa...!!! D: Nie rób mi tego Justi! I pokaż w końcu mi mój ślub!! noo... Miałaś to juz zrobić daaaaaaawno... :3

      Usuń